Już
od około dwóch godzin ćwiczyłam na sali. Nie myślałam za wiele o naszym
występie, na razie starałam się wyczyścić mój umysł od wszelkich
zmartwień i skupić się przede wszystkim na tańcu. Gdy skończyłam
tańczyć mój układ usłyszałam brawa zza moich pleców. Od razu pojawiło się to dziwne uczucie, którego nie mogłam okrślić, czy to może strach? zauważyłam, że to Jace wchodzi do sali.
-Pięknie tańczysz. Chyba rzeczywiście lubisz ten balet.
-Lubię ? Teraz to mnie obraziłeś. - Drażniłam się z nim.
-Ja to kocham, to jedyne co mi zostało. Taniec.
-Ja mam tak samo ze śpiewaniem, tylko … hmm... jakby to ująć, mniej się temu oddaje.
-Haha, no widzisz, ja za to bardzo dużo nad tym pracuję i mam
nadzieję, że kiedyś mój wysiłek zostanie mi oddany. A teraz skupmy się, mamy tylko tydzień. Od czego zaczynamy ? - zmieniłam temat.
-Od początku. Ustalmy dialogi, jak będziemy ustawieni przy tym. Może
zrobimy też jakieś rekwizyty, mam nadzieję, że nauczycielka weźmie pod
uwagę nasze starania.
-Dobry pomysł, a teraz bierzmy się za scenariusz, ja piszę dialogi, a
ty spróbuj poukładać mniej więcej wszystkie zagrane scenki.
-Tak jest szefowo. - Pierwszy raz poczułam się przy nim komfortowo.
~20 min, później~
-Ja wszystko mam, a jak u ciebie ?
-Też jest mniej więcej wszystko ok.
-To spróbujmy. Proszę to twoje kwestie. - powiedziałam podając mu wszystkie dialogi.
- Fajnie to zrobiłaś chociaż będzie kilka poprawek, chodź teraz ja ci
pokaże wszystkie sceny i jak będziemy się poruszać. Ty musisz być
delikatna, tak jak w balecie, a to chyba potrafisz, smutna, a przy tym
stanowcza i pewna siebie, że wyjeżdżasz, aby spełniać marzenia. Akurat twoja histori, ciągle pieprzysz o tych marzeniach, a tak naprawdę...
-CO?! -krzyknełam.
-Nic nie ważne. Weśmy się do roboty.
-Jasne, zaczynamy. - burknełam. Zepsuł mi mój humor. O co temu człowiekowi chodzi?! Ma bardziej zmienne emocje ode mnie. Co jest naprawdę dziwne... Zdenerwował mnie tym wszytskim.
Tak
zleciała godzina próby. completnie w ciszy. Od czasu do czasu zadając pytania na temat scenariusza. Jeśli chodzi o scenariusz to poszło nam w miarę dobrze. Należy jeszcze
dokonać kilka popraw w obu sprawach i będzie świetnie. Trzeba poukładać
sobie w głowie wszystkie scenki i nauczyć się dialogów. Umówiliśmy się,
że Jace zajmie się rekwizytami, więc postanowiliśmy się spotkać dwa dni
później już się nauczymy całego tekstu i zrobimy to z rekwizytami.
Już chciałam wychodzić z sali, gdy Jace mnie zatrzymał.
- Słuchaj no, bo ja chciałem Cię przeprosić … Troche przesadziłem, ale nadal nie moge pojąc dlaczego to ty...
-Ale co ja? - zapytałam wybita z tropu.
-Zapomnij, na razie.
- Okey... Na razie.
Wróciłam
do domu lekko zmęczona, ale również zdekoncentrowana. Nie miałam pojęcia o czym Jace mówił. To był ciężki dzień.
Wzięłam długi i relaksujący prysznic, spakowałam się do szkoły i postanowiłam odpłynąć w objecia Morfeusza.
Mam nadzieje, że podoba wam sie moje opowiadanie. Komentujcie, bo ja nie mam pojecia czy pisać dalej. ...
Będę wam dozgodnie wdzieczna. ~^.^~
~A~