poniedziałek, 23 listopada 2015

NOWY BLOG!!!

Zapraszam na mojego nowego bloga, mam nadzieję, że wam się spodoba i ocenicie go dobrze, proszę abyście z ogromnym zapałem przeczytali post tak jak moje opowiadanie. Także proszę mi wybaczyć, iż opuściłam tą stronę. Liczę na was !!! :)

środa, 8 kwietnia 2015

~Rozdział 6~

- Hej, Alicja. Słuchaj mam prośbe. Czy mogłabyś powiedzieć nauczycielom, że jestem chora i dlatego nie ma mnie w szkole?
-Jeju... Co się stało? Naprawdę jesteś chora? Jak wróce ze szkoły to do ciebie wpadne i zobacze sama jak się czujesz. - Powiedziała Alicja zamartwiając się błachą sprawą, że chce odpocząć, chociaż ona teraz sądzi, iż naprawdę jestem chora.
-Alicja, ja nie jestem chora, po prostu chce odpocząć. Nie musisz się martwić.
-Ojj... Ja cię znam, zapewne tak mówisz bym się nie martwiła. Kupie tobie leki przeciwbólowe.
-Jak tam chcesz, ale raczej nie dla mnie skoro nie jestem chora. Idź do szkoły, bo się spóźnisz. - Powiedziałam odkładając telefon.

Siedzę sama w domu pomiedzy pustymi czterema ścianami i zastanawiam się co się tu u diabła dzieje. Nie ogarniam już tych wszystkich wydarzeń, które miały miejsce w ostatnim czasie. To wszystko nie ma sensu. Chciałabym wrócić do momentu życia, kiedy to moja mama piekła ciastka z czekoladą, a cały zapach unosił się po całym domu, nawet w piwnicy. Kiedy to mogłam robić wszystko i nie musiałam się niczym martwić. To kiedy ja naprawde byłam szczęśliwa. Nie mówie, że nie jestem. Tańcze, więc mam odrobine szczęścia, ale mieszkając sama zdala od domu, pomimo że mam blisko przyjaciółki. Czuje się samotna. Ogarnia mnie panika, że właśnie w tym momencie jestem sama, a do tego wokół mnie dzieją się dziwne rzeczy o których nie mam pojęcia. Nawet nie wiem co się właściwie dzieje, a już myśle nad powodem...
Taka ja...
Lężąc w łóżku za dużo myśle powiennam wstać i zrobić sniadanie, coś zjeść, ale nie chce mi się. Chyba jeszcze pośpie godzinke... dwie... a może trzy...

~Puk, Puk~
~Puk, Puk, Puk~
-Jeju, która godzina?- mówie sama do siebie.
~Puk, Puk, Puk~
-Adrianna!!!-Ktoś woła do drzwi.
Kto jest takim geniuszem by mnie budzić?! A w ogóle, kto do mnie puka?!
-JUŻ IDĘ!!!-Krzyknełam i wstałam z łóżka, podążając do drzwi ślamazarnym ruchem.
~Puk, Puk, Puk~
-PALI SIĘ CZY CO?!
-Tak? - Otworzyłam drzwi i nie uwierzyłam własnym oczom... Przed drzwiami stał Jace. Tak JACE!!!!
-A co ty tu do cholery robisz?!- Nie mal krzyknełam.
-Przyszedłem zobaczyć co u ciebie.-Odpowiedział z uśmiechem na ustach. Jakby nigdy nic...
-Skąd ty wiesz gdzie ja mieszkam?-Zapytałam, chcąc znać odpowiedź, ponieważ doskonale wiem, że nic mu nie mówiłam na temat mojego zamieszkania.
-Harry mi powiedział. Moge wejść?
-Tak, jasne.
Jace wszedł do domu i się zaczął rozglądać. Mierzył wszystko wzrokiem. Musze powiedzieć, że jego profil nie jest zły. Można powiedzieć, że jest kuszący.
-Chcesz coś do picia, skoro już tu jesteś? - Zapytałam, sama chciałam się napić, ponieważ dopiero wstałam. Za pewne wyglądałam jak tysiąc nie szczęść, ale co zrobie. Nachodzi mnie z samego rana co jest niewybaczalne według mnie ponieważ powinnam chociażby wiedzieć, że ma zamiar do mnie przyjść.
-Tak, poproszę- Odpowiedział Jace, wyrywając mnie z mojego monologu wewnętrznego.
-Kawa? Herbata?
-Kawa.
-Ok, a więc co cię sprowadza w moje skromne progi?
-Harry opowiedział mi co się wczoraj wydarzyło i przyszedłem zobaczyć jak się czujesz. Nie sądziłem, że taka pożądna tancereczka, będzie wagarować, a do tego spać do godziny 13. Dokładnie 13:34. Nieźle wyglądasz w tej piżamce. - Odparł, mierząc mnie od góry do dołu zdając sobie sprawe, że wpuściłam go do domu będąc w samych stringach i dziurawej, obcisłej podkoszulce na ramiączka, ledwo załaniając mój pępek. Nie wiedząc co zrobić pobieglam do łazienki i założyłam na siebie szlafrok. Byłam strasznie speszona.
-To twoja wina, skoro bez zapowiedzi przychodzisz do domu dziewczyny możesz się wszystkiego spodziewać, nawet potwora z loch ness.
- Hahahha... Widać, że z rana humor bardziej Ci dopisuje. - Zerknął na mnie. - Nie musiałaś zakrywać swojego pięknego ciała.
-JACE!! Ty świntuchu! Bo zaraz wyrzucę Cię z tego domu, zobaczysz.. - Zacząłam się śmiać, a on spojrzał na mnie kompletnie poważnie, przez co zrobiło mi się strasznie zimno.
-Adrianno, musimy bardzo poważnie porozmawiać....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wybaczcie, że tak długo czekaliście na kolejny rozdział, ale były święta i tak jakoś wyszło, że nie miałam czasu. Bardzoooo Was kocham za to, że tak bardzo chcecie czytać moje opowiadanie :D

 PS Jestem bardzo wdzięczna za te komentarze pod ostatnim rozdziałem, dzięki wam chce pisać :D
 ~A.~ 

poniedziałek, 30 marca 2015

~Rozdział 5~

Coś za mną biegnie,  nie mam siły już uciekać,  ale nie mogę się poddać.  Co jeśli mnie złapie.  Nawet  nie mam pojęcia co to jest.  Nagle przede mną ukazał się Jace z zakrwawionymi rękoma.
-Teraz twoja kolej... 

Obudziłam się z krzykiem. Jest jeszcze noc,  a moje tętno nie ma zamiaru zwolnić. Co to był za okropny sen. Oddech wracał powoli do spokoju. Nie wiem co się ze mną dzieje. Czuję się jakoś inaczej i do tego jakby ktoś na mnie patrzył.
-Hej, Adrianne, ale blado wyglądasz..
-Nic ci nie jest? - martwią się moje przyjaciółki.
-Nie nic, poprostu źle spałam w nocy. - oznajmiłam, nie dodając żadnych szczegółów. Nie chcę by się martwiły o mnie. Już raz się o mnie martwiły, kiedy dowiedziałam się,  że moja mama została zamordowana. Nie chcę znowu patrzeć jak starają się mnie pocieszyć. - Chodźmy na lekcje zaraz dzwonek. - powiedziałam
Dzisiaj nie było Jace'a w szkole, dziwne. Ciekawe czemu jutro mieliśmy się spotkać, aby poćwiczyć scenę. Może jest chory? Idę poćwiczyć układ. Mam niedługo zaliczenia, a ja jeszcze nie skończyłam choreografii. Muszę jak najszybciej ją skończyć. 

-Jezu, umieram... - powiedziałam sama do siebie w sali ćwiczeniowej.. Wykończona... Byłam tylko ja i moje odbicie w lustrze wykonujące wszystkie czynności, które ja podejmuje. Nagle poczułam dziwne uczucie, które miałam w nocy. Jakby ktoś mnie obserwował. Czując przyspieszony oddech postanowiłam wziąć moje rzeczy i iść do domu. Przeraziłam się, kiedy nagle światła na korytarzu zgasły. Zaczęłam biec do wyjścia. Czułam, że ktoś biegnie za mną. Otworzyłam drzwi i wpadłam na Harrego dotykając go całe to uczucie znikło i uczucie, że ktoś na mnie patrzy. Cały strach odplynał.
-hej, coś się stało? - zapytał Harry trzymając mnie, ponieważ miałam nogi jak z waty.
-Czułam... Jakby ktoś... Mnie gonił... - mówiłam z trudem łapać oddech.
-Jace, miał rację... - szepnął, ale byłam na tyle blisko, że to usłyszałam. Nie skomentowała tego, ale jak Jace wróci mam zamiar się go spytać o to wszystko Co się tutaj dzieje.
-Odprowadzę Cię do domu, dobrze? - powiedział to tak, jakby chciał powiedzieć,  że jeśli zaprzecze to u tak pójdzie,  więc tylko kiwnełam głową na znak zgody.
Przez całą drogę widziałam jak Harry obserwuje wszystko do okoła i się na czymś skupia. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim zamyśleniu. Jak zwykle był ubrany na czarno, niczym nie wyróżniając się od nocy. Tak jak zresztą zawsze.
-Czemu nie było dzisiaj Jace'a? - zapytałam go wygrywając go z zamyślenia.
-Musiał coś załatwic,  więc nie poszedł do szkoły. - odparł bez emocji. Kompletnie inaczej zachowuje się jak jest w szkole a jak  poza nią.
-Acha,  już się martwiłam,  że jest chory. Całe szczęście. - kiedy mu to powiedziałam, on się zaśmiał.
-To jest ostatnia rzecz, o którą możesz się martwić. On bardzo rzadko choruje.
-To mój dom. Dziękuję, że mnie doprowadziłeś.
-To dla mnie zaszczyt. - powiedział po czym ukłonił się z ręką na sercu.
-Harry... Przesadzasz... - czułam się bardzo nie swojo.
-Kiedyś zrozumiesz. To ja idę do domu. Żegnaj.
-Pa.....
Kiedy skończyłam pisać w pamiętniku stwierdziłam, że ten dzień zalicza się do najdziwniejszych dni w życiu. Nadal nie mam pojęcia o co chodzi ale ja się dowiem...

czwartek, 26 marca 2015

~Rozdział 4~

Już od około dwóch godzin ćwiczyłam na sali. Nie myślałam za wiele o naszym występie, na razie starałam się wyczyścić mój umysł od wszelkich zmartwień i skupić się przede wszystkim na tańcu. Gdy skończyłam tańczyć mój układ usłyszałam brawa zza moich pleców. Od razu pojawiło się to dziwne uczucie, którego nie mogłam okrślić, czy to może strach? zauważyłam, że to Jace wchodzi do sali.
-Pięknie tańczysz. Chyba rzeczywiście lubisz ten balet.
-Lubię ? Teraz to mnie obraziłeś. - Drażniłam się z nim.
-Ja to kocham, to jedyne co mi zostało. Taniec.
           -Ja mam tak samo ze śpiewaniem, tylko … hmm... jakby to ująć, mniej się temu oddaje. 
-Haha, no widzisz, ja za to bardzo dużo nad tym pracuję i mam nadzieję, że kiedyś mój wysiłek zostanie mi oddany. A teraz skupmy się, mamy tylko tydzień. Od czego zaczynamy ? - zmieniłam temat.
-Od początku. Ustalmy dialogi, jak będziemy ustawieni przy tym. Może zrobimy też jakieś rekwizyty, mam nadzieję, że nauczycielka weźmie pod uwagę nasze starania.
-Dobry pomysł, a teraz bierzmy się za scenariusz, ja piszę dialogi, a ty spróbuj poukładać mniej więcej wszystkie zagrane scenki.
-Tak jest szefowo. - Pierwszy raz poczułam się przy nim komfortowo.

~20 min, później~

-Ja wszystko mam, a jak u ciebie ?
-Też jest mniej więcej wszystko ok.
-To spróbujmy. Proszę to twoje kwestie. - powiedziałam podając mu wszystkie dialogi.
 - Fajnie to zrobiłaś chociaż będzie kilka poprawek, chodź teraz ja ci pokaże wszystkie sceny i jak będziemy się poruszać. Ty musisz być delikatna, tak jak w balecie, a to chyba potrafisz, smutna, a przy tym stanowcza i pewna siebie, że wyjeżdżasz, aby spełniać marzenia. Akurat twoja histori, ciągle pieprzysz o tych marzeniach, a tak naprawdę...
-CO?! -krzyknełam.
-Nic nie ważne. Weśmy się do roboty.
-Jasne, zaczynamy. - burknełam. Zepsuł mi mój humor. O co temu człowiekowi chodzi?! Ma bardziej zmienne emocje ode mnie. Co jest naprawdę dziwne... Zdenerwował mnie tym wszytskim.

Tak zleciała godzina próby. completnie w ciszy. Od czasu do czasu zadając pytania na temat scenariusza. Jeśli chodzi o scenariusz to poszło nam w miarę dobrze. Należy jeszcze dokonać kilka popraw w obu sprawach i będzie świetnie. Trzeba poukładać sobie w głowie wszystkie scenki i nauczyć się dialogów. Umówiliśmy się, że Jace zajmie się rekwizytami, więc postanowiliśmy się spotkać dwa dni później już się nauczymy całego tekstu i zrobimy to z rekwizytami.
                           Już chciałam wychodzić z sali, gdy Jace mnie zatrzymał.

- Słuchaj no, bo ja chciałem Cię przeprosić … Troche przesadziłem, ale nadal nie moge pojąc dlaczego to ty...

-Ale co ja? - zapytałam wybita z tropu.
-Zapomnij, na razie.
- Okey... Na razie. 

Wróciłam do domu lekko zmęczona, ale również zdekoncentrowana. Nie miałam pojęcia o czym Jace mówił. To był ciężki dzień. Wzięłam długi i relaksujący prysznic, spakowałam się do szkoły i postanowiłam odpłynąć w objecia Morfeusza.

Mam nadzieje, że podoba wam sie moje opowiadanie. Komentujcie, bo ja nie mam pojecia czy pisać dalej. ... 
Będę wam dozgodnie wdzieczna. ~^.^~
                                                                          ~A~

środa, 25 marca 2015

~Rozdział 3~

Pierwszą lekcje zaczęliśmy od sztuki. Nasza pani była miła, ale były momenty, jak się jej bałam. Nie ma co, ale potrafi grać
.
- Dzisiaj zaczniemy prace w parach. Każdy losuje jakąś scenkę i za tydzień ma ja zagrać przed klasa. Tematem przewodnim jest utracona miłość. Będę oceniać, wykonanie, mimikę twarzy i uczucia jakie włożycie do tego, mam nadzieję, że będziecie się starać. A NIE SPAĆ!!! - krzykneła ostatnie zdanie waląc w ławkę chłopaka siedzącego za mna, miał bodajże na imie Alan. Jego przerażona mina wygrała wszystko.
 Nauczycielka zaczeła chodzić po klasie, podchodząc do ławek i każda z par losowała scenkę. Mi i Jacecowi trafiło się pożegnanie na stacji kolejowej, gdzie dziewczyna zostawia ukochanego aby móc spełniać marzenia. Jak ja mam niby z nim to zagrać ?! Pogięło ich ... Musze to zrobić jak najlepiej, od tego zależy moje stypendium.

- No to mamy pecha. - usłyszałam głos chłopaka, który wyrwał mnie z zamyśleń.
- Ale z czym? - zapytałam.
- Ze scenką. - oznajmił wskazując na karteczkę, która trzymałam w ręku. - Będzie trochę ciężko, ale możemy spotkać się po szkole. Poćwiczymy. Co ty na to?
- Dobry pomysł. Ale pod wieczór, bo po szkole jestem zajęta. - powiedziałam, bez żadnego entuzjazmu.
- Niech zgadnę. Będziesz ćwiczyć ? Jesteś nie ugięta.– odparł z uśmiechem na twarzy. - Nie ma co, coś Ci się stanie. Jeszcze jakiejś kontuzji się nabawisz. To dopiero będzie koszmar, prawda? - powiedział z uśmieszkiem.
- Nie powinno Cię to w ogóle interesować! - Bardzo mnie to denerwuje.

- Po prostu nawet nie zdajesz sobie sprawy jak będę...

Drrrrrryyyyyyyynnnnnnnnn.
 Przerwało mu w połowie zdania. Zadzwonił dzwonek, wszyscy rzucili sie do wyjścia. Spakowałam się i ruszyłam do drzwi. Niestety ktoś zastawił mi drogę.
- Przyjdę po ciebie do tamtej sali gdzie ćwiczyłaś i wtedy poćwiczymy razem. Do zobaczenia. - powiedział odwracając się do mnie plecami. Nie wiem czemu, ale jakoś myśląc o nim dostaje dreszczy. Miał cos w sobie coś czego nie potrafiłam wyjaśnić. Coś mrocznego, ale jednocześnie mnie to przyciągało. Boże Adrianna o czym ty myślisz. Opanuj sie kobieto, jak taki głupek potrafi ci zamieszać głowie?! Jesteś beznadziejna. Nie ma czasu na takie głupoty. Zaraz będę mieć matematykę z Caroline. Właśnie gdzie ona jest. Musze do niej zadzwonić, ciekawe gdzie się podziała.
- Halo? - Odebrała po trzech sygnałach.
- Hej, Martyna. Gdzie jesteś ? - Zapytałam idąc wzdłuż.
- Jestem w stołówce z Alicją, Harrym, Nicolasem, Alexem i Maxem. - odpowiedziała mi po czym od razu skierowałam się w stronę stołówki.
- Z kim? Dobra mniejsza z tym, zaraz tam będę.
- Ok. - rozłączyła się.
Kiedy weszłam do stołówki od razu pomachały mi moje przyjaciółki wraz z czteroma chłopakami.
Dopiero co podeszłam, a od razu odezwał się brunet z czarną bluzka, która opinała jego wyrzeźbione ciało, nie ma co, ale jego mięśnie są kuszące.
- Hej, a my się chyba nie znamy jestem Alex, a ty zapewne jesteś Adrianna?- Odezwał się z entuzjazmem.
- Tak, miło mi cię poznać. Widzę, ze moje przyjaciółki maja długi język. - zaśmiałam się i dosiadłam się do wszystkich. Zostałam przedstawiona reszcie. Blondyn, który ciągle rozmawiał z Martyną nazywał się Nicolas, a brunet który był z Alexem nazywał się Max. Okazało się, ze wszyscy razem się przyjaźnią od małego, a nawet mieszkają razem. Było miło słuchać ich opowiadam o tym co się działo kiedy mama zostawiała ich samych w domu. Bardzo dużo się śmiałam. Już nie pamiętam jak dawno temu było tak zabawnie.

*retrospekcja*
- Nie wychodzi z pokoju już od 3 dni. Bardzo się o nią boje.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Musi sobie po prostu poukładać sobie w głowie i pobyć sama.
- Mam nadzieje, ze wyjdzie.
* Puk, puk , puk *
- Adrianna, wyjdź proszę - Powiedział tata, przez zamknięte drzwi.
- Nie chce, zostawicie mnie w spokoju! Wy nic nie wiecie! - Krzyknęłam ze łzami w oczach już kolejny raz tego dnia będę płakać.
-Mamo, wróć. Proszę. Przyjdź i powiedz, ze to żart. Powiedz, ze wszystko będzie w porządku, mamo... - szeptnełam, zakrywając się poduszką, mokrą już od łez.
*Koniec retrospekcji*

 - Adrianne, wszystko w porządku? - zapytał trochę zmartwiony Harry.
- Tak, wszystko w porządku. Zamyśliłam się. - odpowiedziałam złamanym głosem.
- Na pewno nic ci nie jest? - Zapytała przyjaciółka. - Strasznie zbladłaś. Może pójdziemy do pielęgniarki?
- Nie, nie trzeba. - nie zgadzałam się.
- A mówiłem, żebyś uważała. - zza moich pleców odezwał się znajomy głos. - Hejka chłopaki, co tam?
-Ooo, hej Jace. - przywitał się loczek. - Siadaj.
- To wy się znacie? - zapytała zdziwiona Martyna.
- Jasne, jesteśmy przyjaciółmi od przedszkola, cała nasza piątka. - odpowiedział Nicolas.
- Nie wiedziałam. Jestem w szoku. No, ale tego można było się po was spodziewać. -zaśmialiśmy się wszyscy, szczególnie po ich ubraniach było widać. Wszyscy byli ubrani na czarno i wszyscy cudownie wyglądali.
- Tsaaa ... Fajnie, ale ja już chyba pójdę, musze poćwiczyć. - Odparłam, odsuwając krzesło. Po chwili czyjaś ręka złapała za mój nadgarstek. Odwróciłam się i zauważyłam Jace'a.
- Co chcesz? Spieszę się. - powiedziałam szybko.
- Pamiętaj, dzisiaj o 18 pod szkołą, idziemy do mnie poćwiczyć. - powiedział z zadziornym uśmiechem na ustach.
- Jasne, do zobaczenia.
- No to do zobaczenia. - Powiedział, całując mnie w dłoń. Bardzo mnie to zszokowało. To było cudowne uczucie. Nie wiem czemu, ale kiedy pocałował mnie w rękę moje serce zatrzymało się nieco na sekundę czy dwie. Czy to możliwe, że za dużo ćwicze.
Skoro moje serce bije nie równo?
 
Hejka, mam nadzieje iz czytacie tego bloga :D Bardzo bede wdzieczna za komentarze. 
Oto was Harry, którego użyczyłam do mojego opowiadania.
Prawda, ze Harry jest słodki?! ;* On was kocha, a wy go. Mam nadzieje,  i mój blog pokochacie tak bardzo ja go.~A.~

wtorek, 24 marca 2015

~Rozdział 2~

Oburzona wróciłam do klasy. 'Głupek, idiota, palant', krzyczałam w myślach. 'Jak ja mam z nim wytrzymać te 6 miesięcy? Co on sobie myśli, że kim jest? Grr ...'
-A tobie co?- Zapytała Martyna.

-Ten PALANT mnie wkurza. Co on sobie wyobraża?! - Wykrzyknęłam i zauważyłam, że Martyna zaczyna się śmiać. - Ej, to nie jest śmieszne. Przestań!! - Ale ona zaczęła się śmiać jeszcze bardziej.

-Złość piękności szkodzi, ale ty na pewno nie masz się o co martwić i tak już masz dużo zmarszczek. - Powiedziała śmiejąc się na cały korytarz. Lekko ja popchnęłam po czym sama się zaśmiałam. Miała rację. Po co się przejmować nim, tym aroganckim śmieciem? 

-Dobra chodźmy nie mamy czasu, zaraz lekcje się znowu zaczynają, a ja nie chce się spóźnić.

Weszłyście do klasy, on już siedział w ławce, popatrzał na mnie i od razu się odwrócił. Nie ucieszyłam się na jego widok. Niestety nie było innego wyjścia. 'Dlaczego akurat mnie musiało się to przytrafić ?' Czemu to zawsze ja mam takiego pecha w życiu? Moje przyjaciółki cieszyły się ze swoich partnerów, podobali im się. Ja niestety musiałam trafic na takiego goscia, ktory z byle powodu jest bezczelny. Postanowiłam się jakoś przemóc i usiadłam w ławce z uśmiechem na twarzy. Gdy podczas lekcji biologii sprawdzałam coś w książce, widziałam kątem oka jak brunet na mnie spogląda. Popatrzałam na niego, a chwilę później wpatrywaliśmy się nawzajem w nasze oczy. Po chwili się ocknęłam.
- Co się tak lampisz ?! Cos sie stało ?/

-Yyy... Nie nic, ale …
- Co ale ?
- Zapomnij. - uśmiechnął się.

Byłam zdumiona, że jednak taki ktoś jak on potrafi być w miarę miły i się uśmiechać. Miał piękny uśmiech. Lekcja dobiegła końca, byłam bardzo zszokowana jego zachowaniem. Od razu poleciałam do dziewczyn. Na korytarzu jednak zauważyłam tylko Alicje, która rozmawiała ze swoim partnerem z ławki. Postanowiłam więc do nich podejść.
- O cześć Adrianna, to jest mój kolega z ławki, Harry. Też uwielbia śpiewać, tak samo jak ja.- Powiedziała wskazujac reką na kolege z bujnymi lokami.
-Cześć Alicja, dobrze, że chociaż ty jesteś zadowolona ze swojego szkolnego partnera. 
-Hej Harry, jestem Adrianna.
-Cześć Adrianna, miło mi. - uśmiechnął się. Był zupełnie inny niż mój partner, umiał się zachować przy dziewczynie, w przeciwieństwie do tamtego dupka. 
-O czym rozmawiacie ? - zapytałam.
-A taka miła pogawędka o niczym. A wiesz może gdzie jest Martyna? 
-No właśnie też jej szukałam. - Odrzekłam rozgladajac sie na boki.
-No dobrze to chodź jej poszukamy. Do zobaczenia Harry, spotkamy się później.
-No Pa Ala, na razie Adrianna, miło było cię poznać.
- Mi też, to do zobaczenia. - Pozegnalismy sie z Harrym, po czym zaczelismy szukac Martyny.
Chodziłyśmy po całej szkole w poszukiwaniu jej. W końcu znalazłyśmy ją na podwórku szkolnym. Siedziała sama na ławce. Od razu do niej podeszłyśmy. 
-Martyna, co się stało ? - spytałam.
-Nic w zasadzie, chciałam odetchnąć swieżym powietrzem, a wiecie, że Harry i ten twój kolega z ławki to znajomi? - zwróciła sie do mnie.
.
-Co ? Ale nic mi o tym nie wspomniał.

-Dziwne. - stwierdziła Alicja
-Słyszałam jak ten Harry mówił do niego, aby sie nie robił znowu takich błędów, nigdy więcej. Chyba maja jakąś sprzeczke.
-Jak to ? A co powiedział brązowooki ?
-Postara się. Wyglądało na to, że są zdenerwowani.
-Jestem tego ciekawa. A wy co o tym sadzicie? - Zapytałam dziewczyny po czym zadzwonił dzwonek.

Drrrrrrrrrrrrrryyynnn.
-Dzwonek już, chodźmy do klasy. Teraz historia, zajecia i do domu.

Wracając do domu włączyłam sobie moja ulubioną piosenke I'm so sorry. Troche to dziwne, ale słucham rocka. Co za dziwne połączenie, balet i rock. No coż to tylko JA. Byłam zadowolona, że ten dzień w szkole się w końcu skończy, ale nie mogłam sie doczekać zajęć z baletu. Czekałam na to cały dzień.
Weszłam do klasy, go jeszcze nie było. Bardzo sie z tego ucieszyłam. Rozpoczęła się lekcja, a po nim ani śladu. Po 10 min lekcji przyszedł, usprawiedliwił się i usiadł w ławce. Pod koniec historii wydarzyło się coś dziwnego, według mnie.
-Cześć, przepraszam, ale nie wiem na jakiej stronie jestesmy. Możesz mi powiedzieć?
-Mogłes się nie spozniać. Jesteśmy na 4 stronie. - Powiedziałam szeptem.
-Na prawdę przepraszam, a mógłbym znać twoje imię ? Byłoby nam łatwiej.
-Taa, jasne, jestem Adrianna, a ty?
-Okey, jestem Jace. Bardzo błyszczysz wiesz? Nie radzę Ci wychodzić z domu w nocy- nachylił się nade mną i szeptnął - Takim osobą jak ty mogłoby stać się coś złego.

Jak to powiedział od razu zadzwonił dzwonek. Nie mogłam w to uwierzyć, ale jednak wolałam zachować to tylko dla siebie. Zostały mi tylko zajecia z baletu.Byłam bardzo podekscytowana, tak bardzo to kochałam. Od małej dziewczynki, która w przedszkolu na bal karnawałowy, zawsze przebierała się za baletnice. Napotkało mnie wiele przeszkód w życiu i dzięki temu taka jestem. Osiagne moje marzenie chocby nie wiem co. Na treningu wszystko szło pomyślnie. Po zajeciach postanowiłam zostać po szkole i poćwiczyc. Powiedziałam dziewczynom aby pojechały bez ze mnie. Właczyłam muzyke i postanowiłam wymyslic układ do Comptine d'Un Autre Été- Die fabelhafte Welt der Amélie Piano .Nagle zauwazyłam, ze ktoś jest w sali oprócz mnie. Bardzo sie przestraszyłam. Szczególnie po tym co powiedział mi Jace. Nagle zauwazyłam, ze to był właśnie on. Poczułam lekką ulge.
- WoW, jestes niesamowita, ale nawet to cię nie usprawiedliwia dlaczego jesteś tu sama o tak późnej porze. Już Ci przeciesz powiedziałem, że masz uważać, nawet nie wiesz co się kryje w cieniu. - Usmiechnał sie.
- Nie rozumiem o czym mówisz.
- Kiedyś się dowiesz jak nie będziesz uważać. - Usmiechnał się złowieszczo.
- Niech ci bedzie, ale ja juz sie zbieram. Wiec narazie. - Powiedziałam przez ramie wychodzac z sali.
- Do jutra. 
Kiedy wyszłam ze szkoły Słuchawki na uszy i po 30 min dotarłam do domu, wzięłam krótki prysznic i zaczęłam robić pracę domową. Odrobiłam wszystko w 1 h, pouczyłam się trochę i miałam czas dla mnie. Dzisiejszy wieczór spedziłam na bujanym fotelu na tarasie, z dłogopisem i pamietnikiem w rękach. Trzeba przyznać, że ten rok szkolny zaczęłam fatalnie. Kiedy skończyłam pisać ostatnie zdanie popatrzyłam w niebo, akurat leciała spadająca gwiazda i pomyślałam życzenie, pierwszy raz w życiu zauwazyłam spadajaca gwiazde. Bylam szczesliwa i napełnina nadzieja, ze życzenie sie spełni. Ciągle zastanawiałam się nad tym co powiedział mi Jace. Bardzo się wtedy przeraziłam i to nie dla żartu. Na zajutrz wstałam około 6:30, żeby tym razem się nie spóźnić, poniewaz mój kok zajmuje dużo czasu. Szybko się ubrałam zjadłam śniadanie, zrobiłam makijaż i poszłam na przystanek autobusowy. Dziewczyny już czekały i były zaskoczone, że nie spoźniłam się na autobus. Zaczęłyśmy się śmiać z byle czego jak to mieliśmy w zwyczaju. Dzień rozpoczął się dobrze i miałam nadzieję, że taki pozostanie.
 ~ A.~

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Błagam, zostawicie jakikolwiek komentarz, bo ja naprawdę nie mam pojecia czy wam się podoba i czy mam pisać dalej, dopiero zaczynam i w ogóle. Mam nadzieje, że was nie zawiodę. ~A.~

~Rozdział 1~

Razem z Alicją czekałyśmy na autobus.

- Jeju, jak sie spoźnimy to chyba zaczne ryczeć.

- Spokojnie. Będzie wporządku, a w ogóle pomyślmy czyja to wina ? Hm ... ? A juz wiem twoja ! Gdybyś sie tak nie guzdrała na pewno byłybyśmy już w szkole. - zapewniała mnie przyjaciółka. Autobus przyjechał, na całe szczęście. Kiedy wsiadłyśmy do niego i wyjechałyśmy z naszej dzielnicy, jak zawsze lubiłam patrzec w przestrzeń. O tym, że dotarłyśmy uświadomiła mnie dopiero Alicja narzekając, iż znowu bujam w obłokach. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, kiedy zobaczyłam szkołe było 'O my God'. Szkoła była ogromna podzielona na 3 sektory. Wszedzie roiło sie od ludzi. Kiedy spojrzałam w prawo zauwarzyłam ludzi grających na gitarach, skrzypcach i innych instrumentach, natomiast kiedy spojrzałam w przeciwnym kierunku stała grupka dziewczyn, jedna z nich  śpiewała. Miała niesamowity głos.

Kiedy dotarłyśmy do wnętrza szkoły. Każdy na nas zerkał, więc przez te chwile czułam sie nie swojo. Naszą pierwszą lekcją była lekcja organizacyjno-zapoznawcza. Poznałyśmy całą klasę, było w niej 29 uczniów, z talentami i marzeniami. Nauczycielka oprowadziła naszą klase po szkole i wytłumaczyła nam co, i jak. Kazdy zajmował sie czymś innym, wiec mielismy różne plany zajęć. W naszej klasie było 4 dziewczyn które uczestniczyły na balet i 2 chłopaków.
Kiedy wrocilismy do klasy, przydzielono nam miejsca. Niestety jak na złosc, nie siedziałam  z Alicją lub Carolina Musiałam siedziec z jakims chłopakiem jak każda dziewczyna w klasie.

- Bedziecie siedziec parami. Chłopak i dziewczyna. Nie mozna zmienić partnera, takie są reguły w tej klasie. Przez te 6 miesiecy bedziecie pracować z waszymi partnerami z ławki. A więc, powodzenia i widzimy sie jutro.

Musiałam siedziec z jakimś chłopakiem o ciemnej opaleniźnie z krótkimi, czarnymi włosami jak u kruka i brązowymi oczami w których każda dziewczyna mogłaby utonąć. Był ubrany na czarno. Nie wyglądał na normalnego chłopaka. Spojrzałam jeszcze gdzie są dziewczyny. Martyna siedziała z blondynem który wyglądał na miłego chłopaka, z daleka widziałam jego błękitne oczy jak ocean. Ciągle się uśmiechał, kiedy z nią rozmawiał. Alicja gawędziła z wysokim chłopakiem z burzą loków na głowie. Miał na sobie obcisłe rurki i czarną koszulkę. Jednym słowem pedancik. Miałam już odejść od chłopaka, który ze mna siedział, lecz on był pierwszy. Odszedł zanim nawet ja sprobowałam wstać.

-Co za idiota.. - mruknęłam pod nosem. Najwidoczniej jemu też nie pasuje, że ze mna siedzieć. No, ale bez przesady. Chociaz ja też chciałam odejsc. Jezu... Co za człowiek. Czeka mnie całe 6 miesiecy z tym dupkiem. Dobrze, że nie chodzi na balet. O ile sie nie myle to on śpiewa.

- Cześć. - Podeszła Alicja. - A ten co tak nagle wyszedł ? Znowu coś zrobiłaś?! -Zapytała oburzona.
- Ja nawet 'Hej' nie powiedziałam. Więc co mogłam mu zrobić ? Przesadzasz. - zapewniłam. -  A w ogóle to powodzenia, bedziesz mieć z nim zajęcia ze śpiewu. - Powiedziałam śmiejąc się.

- A co zazdroscisz? - Powiedziała z sarkazmem.

- Nie ma czego. Po prostu Ci współczuje. - śmiałam się jeszcze bardziej.

- Yhym .. Tak jasne ! - powiedziała odchodząc. Nagle zza drzwi klasy wyszedł mój nowy, ponury  ' kolega '  z ławki. Nie odezwał sie nawet słowem. Lekcja sie skończyła. Spędziłam te przerwe spokojnie. Poznałam kilka osób tańczących balet. Szłam na lekcje z kilkoma książkami w ręku, dopóki ktoś na mnie nie wpadł i nie upadły mi książki. Jak na moje nieszczęście, to był on. Ten brązowooki.

- Możesz uważać jak chodzisz ?! - wrzasnęłam na niego.


- Przepraszam, jasne? Sorry ! - powiedział pomagając mi zbierać książki.


- Zostaw to, dam sobie radę. - powiedziałam już spokojniej.


- Jak chcesz. - rzucił i odszedł. Tak po prostu odszedł.
                                                                                                ~A.~


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie ma tak łatwo, więc prosze o komentarze. Będę wdzieczna, za waszą opinie.  Dziekuję i Pozdrawiam :D - A.