Pierwszą lekcje zaczęliśmy od sztuki. Nasza pani była miła, ale były
momenty, jak się jej bałam. Nie ma co, ale potrafi grać
.
-
Dzisiaj zaczniemy prace w parach. Każdy losuje jakąś scenkę i za
tydzień ma ja zagrać przed klasa. Tematem przewodnim jest utracona
miłość. Będę oceniać, wykonanie, mimikę twarzy i uczucia jakie włożycie
do tego, mam nadzieję, że będziecie się starać. A NIE SPAĆ!!! - krzykneła ostatnie zdanie waląc w ławkę chłopaka siedzącego za mna, miał bodajże na imie Alan. Jego przerażona mina wygrała wszystko.
Nauczycielka zaczeła chodzić po klasie, podchodząc do ławek i każda z par losowała scenkę. Mi i Jacecowi trafiło
się pożegnanie na stacji kolejowej, gdzie dziewczyna zostawia
ukochanego aby móc spełniać marzenia. Jak ja mam niby z nim to zagrać ?!
Pogięło ich ... Musze to zrobić jak najlepiej, od tego zależy moje
stypendium.
- No to mamy pecha. - usłyszałam głos chłopaka, który wyrwał mnie z zamyśleń.
- Ale z czym? - zapytałam.
-
Ze scenką. - oznajmił wskazując na karteczkę, która trzymałam w ręku. -
Będzie trochę ciężko, ale możemy spotkać się po szkole. Poćwiczymy. Co
ty na to?
- Dobry pomysł. Ale pod wieczór, bo po szkole jestem zajęta. - powiedziałam, bez żadnego entuzjazmu.
-
Niech zgadnę. Będziesz ćwiczyć ? Jesteś nie ugięta.– odparł z uśmiechem na twarzy. - Nie ma co, coś Ci się stanie. Jeszcze jakiejś kontuzji się nabawisz.
To dopiero będzie koszmar, prawda? - powiedział z uśmieszkiem.
- Nie powinno Cię to w ogóle interesować! - Bardzo mnie to denerwuje.
- Po prostu nawet nie zdajesz sobie sprawy jak będę...
Drrrrrryyyyyyyynnnnnnnnn.
Przerwało mu w połowie zdania. Zadzwonił dzwonek, wszyscy rzucili sie
do wyjścia. Spakowałam się i ruszyłam do drzwi. Niestety ktoś zastawił
mi drogę.
- Przyjdę po ciebie do tamtej sali gdzie ćwiczyłaś i
wtedy poćwiczymy razem. Do zobaczenia. - powiedział odwracając się do mnie plecami. Nie wiem czemu, ale jakoś myśląc o nim dostaje dreszczy.
Miał cos w sobie coś czego nie potrafiłam wyjaśnić. Coś mrocznego, ale jednocześnie mnie to przyciągało. Boże Adrianna o czym ty myślisz. Opanuj sie kobieto, jak
taki głupek potrafi ci zamieszać głowie?! Jesteś beznadziejna. Nie ma
czasu na takie głupoty. Zaraz będę mieć matematykę z Caroline. Właśnie
gdzie ona jest. Musze do niej zadzwonić, ciekawe gdzie się podziała.
- Halo? - Odebrała po trzech sygnałach.
- Hej, Martyna. Gdzie jesteś ? - Zapytałam idąc wzdłuż.
-
Jestem w stołówce z Alicją, Harrym, Nicolasem, Alexem i Maxem. -
odpowiedziała mi po czym od razu skierowałam się w stronę stołówki.
- Z kim? Dobra mniejsza z tym, zaraz tam będę.
- Ok. - rozłączyła się.
Kiedy weszłam do stołówki od razu pomachały mi moje przyjaciółki wraz z czteroma chłopakami.
Dopiero co podeszłam, a od razu odezwał się brunet z czarną bluzka, która opinała jego wyrzeźbione ciało, nie ma co, ale jego mięśnie są kuszące.
- Hej, a my się chyba nie znamy jestem Alex, a ty zapewne jesteś Adrianna?- Odezwał się z entuzjazmem.
-
Tak, miło mi cię poznać. Widzę, ze moje przyjaciółki maja długi język. -
zaśmiałam się i dosiadłam się do wszystkich. Zostałam przedstawiona
reszcie. Blondyn, który ciągle rozmawiał z Martyną nazywał się Nicolas, a
brunet który był z Alexem nazywał się Max. Okazało się, ze wszyscy
razem się przyjaźnią od małego, a nawet mieszkają razem. Było miło słuchać ich opowiadam o tym co
się działo kiedy mama zostawiała ich samych w domu. Bardzo dużo się
śmiałam. Już nie pamiętam jak dawno temu było tak zabawnie.
*retrospekcja*
- Nie wychodzi z pokoju już od 3 dni. Bardzo się o nią boje.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Musi sobie po prostu poukładać sobie w głowie i pobyć sama.
- Mam nadzieje, ze wyjdzie.
* Puk, puk , puk *
- Adrianna, wyjdź proszę - Powiedział tata, przez zamknięte drzwi.
- Nie chce, zostawicie mnie w spokoju! Wy nic nie wiecie! - Krzyknęłam ze łzami w oczach już kolejny raz tego dnia będę płakać.
-Mamo, wróć. Proszę. Przyjdź i powiedz, ze to żart. Powiedz, ze wszystko będzie w porządku, mamo... - szeptnełam, zakrywając się poduszką, mokrą już od łez.
*Koniec retrospekcji*
- Adrianne, wszystko w porządku? - zapytał trochę zmartwiony Harry.
- Tak, wszystko w porządku. Zamyśliłam się. - odpowiedziałam złamanym głosem.
- Na pewno nic ci nie jest? - Zapytała przyjaciółka. - Strasznie zbladłaś. Może pójdziemy do pielęgniarki?
- Nie, nie trzeba. - nie zgadzałam się.
- A mówiłem, żebyś uważała. - zza moich pleców odezwał się znajomy głos. - Hejka chłopaki, co tam?
-Ooo, hej Jace. - przywitał się loczek. - Siadaj.
- To wy się znacie? - zapytała zdziwiona Martyna.
- Jasne, jesteśmy przyjaciółmi od przedszkola, cała nasza piątka. - odpowiedział Nicolas.
- Nie wiedziałam. Jestem w szoku. No, ale tego można było się po was spodziewać. -zaśmialiśmy się wszyscy, szczególnie po ich ubraniach było widać. Wszyscy byli ubrani na czarno i wszyscy cudownie wyglądali.
-
Tsaaa ... Fajnie, ale ja już chyba pójdę, musze poćwiczyć. - Odparłam,
odsuwając krzesło. Po chwili czyjaś ręka złapała za mój nadgarstek.
Odwróciłam się i zauważyłam Jace'a.
- Co chcesz? Spieszę się. - powiedziałam szybko.
- Pamiętaj, dzisiaj o 18 pod szkołą, idziemy do mnie poćwiczyć. - powiedział z zadziornym uśmiechem na ustach.
- Jasne, do zobaczenia.
-
No to do zobaczenia. - Powiedział, całując mnie w dłoń. Bardzo mnie to zszokowało. To było cudowne uczucie. Nie wiem czemu, ale
kiedy pocałował mnie w rękę moje serce zatrzymało się nieco na sekundę czy dwie. Czy to
możliwe, że za dużo ćwicze.
Skoro moje serce bije nie równo?
Hejka, mam nadzieje iz czytacie tego bloga :D Bardzo bede wdzieczna za komentarze.
Oto was Harry, którego użyczyłam do mojego opowiadania.
Prawda, ze Harry jest słodki?! ;* On was kocha, a wy go. Mam nadzieje, i mój blog pokochacie tak bardzo ja go.~A.~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz