poniedziałek, 30 marca 2015

~Rozdział 5~

Coś za mną biegnie,  nie mam siły już uciekać,  ale nie mogę się poddać.  Co jeśli mnie złapie.  Nawet  nie mam pojęcia co to jest.  Nagle przede mną ukazał się Jace z zakrwawionymi rękoma.
-Teraz twoja kolej... 

Obudziłam się z krzykiem. Jest jeszcze noc,  a moje tętno nie ma zamiaru zwolnić. Co to był za okropny sen. Oddech wracał powoli do spokoju. Nie wiem co się ze mną dzieje. Czuję się jakoś inaczej i do tego jakby ktoś na mnie patrzył.
-Hej, Adrianne, ale blado wyglądasz..
-Nic ci nie jest? - martwią się moje przyjaciółki.
-Nie nic, poprostu źle spałam w nocy. - oznajmiłam, nie dodając żadnych szczegółów. Nie chcę by się martwiły o mnie. Już raz się o mnie martwiły, kiedy dowiedziałam się,  że moja mama została zamordowana. Nie chcę znowu patrzeć jak starają się mnie pocieszyć. - Chodźmy na lekcje zaraz dzwonek. - powiedziałam
Dzisiaj nie było Jace'a w szkole, dziwne. Ciekawe czemu jutro mieliśmy się spotkać, aby poćwiczyć scenę. Może jest chory? Idę poćwiczyć układ. Mam niedługo zaliczenia, a ja jeszcze nie skończyłam choreografii. Muszę jak najszybciej ją skończyć. 

-Jezu, umieram... - powiedziałam sama do siebie w sali ćwiczeniowej.. Wykończona... Byłam tylko ja i moje odbicie w lustrze wykonujące wszystkie czynności, które ja podejmuje. Nagle poczułam dziwne uczucie, które miałam w nocy. Jakby ktoś mnie obserwował. Czując przyspieszony oddech postanowiłam wziąć moje rzeczy i iść do domu. Przeraziłam się, kiedy nagle światła na korytarzu zgasły. Zaczęłam biec do wyjścia. Czułam, że ktoś biegnie za mną. Otworzyłam drzwi i wpadłam na Harrego dotykając go całe to uczucie znikło i uczucie, że ktoś na mnie patrzy. Cały strach odplynał.
-hej, coś się stało? - zapytał Harry trzymając mnie, ponieważ miałam nogi jak z waty.
-Czułam... Jakby ktoś... Mnie gonił... - mówiłam z trudem łapać oddech.
-Jace, miał rację... - szepnął, ale byłam na tyle blisko, że to usłyszałam. Nie skomentowała tego, ale jak Jace wróci mam zamiar się go spytać o to wszystko Co się tutaj dzieje.
-Odprowadzę Cię do domu, dobrze? - powiedział to tak, jakby chciał powiedzieć,  że jeśli zaprzecze to u tak pójdzie,  więc tylko kiwnełam głową na znak zgody.
Przez całą drogę widziałam jak Harry obserwuje wszystko do okoła i się na czymś skupia. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim zamyśleniu. Jak zwykle był ubrany na czarno, niczym nie wyróżniając się od nocy. Tak jak zresztą zawsze.
-Czemu nie było dzisiaj Jace'a? - zapytałam go wygrywając go z zamyślenia.
-Musiał coś załatwic,  więc nie poszedł do szkoły. - odparł bez emocji. Kompletnie inaczej zachowuje się jak jest w szkole a jak  poza nią.
-Acha,  już się martwiłam,  że jest chory. Całe szczęście. - kiedy mu to powiedziałam, on się zaśmiał.
-To jest ostatnia rzecz, o którą możesz się martwić. On bardzo rzadko choruje.
-To mój dom. Dziękuję, że mnie doprowadziłeś.
-To dla mnie zaszczyt. - powiedział po czym ukłonił się z ręką na sercu.
-Harry... Przesadzasz... - czułam się bardzo nie swojo.
-Kiedyś zrozumiesz. To ja idę do domu. Żegnaj.
-Pa.....
Kiedy skończyłam pisać w pamiętniku stwierdziłam, że ten dzień zalicza się do najdziwniejszych dni w życiu. Nadal nie mam pojęcia o co chodzi ale ja się dowiem...

5 komentarzy:

  1. kiedy nastepny rozdział :)?

    OdpowiedzUsuń
  2. Postaram się jak najszybciej dodać :D
    Bardzo się ciesze, że ktoś to czyta ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie by było bo mi sie podoba i jestem ciekawa co dalej będzie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, super napisane, czekam na kolejne rozdziały:)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, gdybyś zechciała zapoznać się z moją wesołą twórczością, byłabym wdzięczna;)

    http://granatowetrampki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń